"Pani Dalloway" Virginia Woolf, ISBN 83-240-0302-9, Wydawnictwo Znak, 246 str.
Panią Dalloway zaczęłam czytać już spory kawałek czasu temu. Jednak ze względu na inne zaczęte książki, a także pozostałe ważne dla mnie sprawy odłożyłam ją z zamiarem powrotu w jakimś bliżej nieokreślonym dalszym horyzoncie czasowym.
Dzisiaj wróciłam do lektury i pochłonęłam prawie całą w niecałe dwie godziny.
Historia opisana w tej książce zainspirowała twórców wspaniałego filmu "Godziny", który miałam możliwość obejrzeć.
U mnie sytuacja była odwrotna, to właśnie po tym filmie zapragnęłam przeczytać tę książkę.
Tytułowa bohaterka pani Dalloway to stateczna żona i matka, w której życiu z pozoru nic wielkiego się nie dzieje. Również jej otoczenie, a także ludzie wokół niej wydają się ostoją spokoju.
Jednak, jak często bywa, pozory i tu mylą.
W każdej z postaci, aż kipi od emocji, tych pozytywnych, czy też tych negatywnych.
Virginia Woolf świetnie pokazała wewnętrzne stany emocjonalne każdego bohatera, nawet tego drugoplanowego ( a także i pozostałych ) zręcznie przechodząc od jednej do drugiej osoby.
Ludźmi w jej powieści targają wątpliwości, czy ich życie naprawdę jest tym, o czym kiedyś marzyli, czy też utracili swoje dawne marzenia i wyobrażenia o szczęśliwym losie. A także czy obecna ich sytuacja to tylko sztuczna poza i maska, mająca ukryć ich prawdziwe ja, a zarazem osłonić przed spojrzeniem na własne życie takim, jakie jest naprawdę czy też ich świadomy wybór spośród wielu możliwości.
Na pewno jeszcze sięgnę po jakąś książkę tej autorki.
Polecam.
Moja ocena: 5.5/6