"I była miłość w getcie" Marek Edelman
Miłość w getcie istniała. Nawet tak podły czas nie był w stanie jej całkiem wyrwać z serc. W tych trudnych warunkach ludzie z miłości do siebie robili wielkie rzeczy. Poświęcali swoje życie, by przetrwać mogła ukochana osoba. Były też inne strony takiej miłości. Gdy nie było już możliwości ratunku dla choćby jednej z osób, które się kochały na śmierć szły razem ze sobą, dobrowolnie, mimo że jedna z nich mogła się uratować i żyć.
Przyciągają mnie do siebie takie strzępy historii. Interesuje mnie ta tematyka i tak też pojawiła się ta książka. Trudno oceniać czyjeś wspomnienia spisane w formie książki, w końcu to było czyjeś życie. Ale jednak spróbuję.
Spodziewałam się historii osób, które dzięki swojej miłości przetrwały te ciężkie czasy. Nie byłam chyba przygotowana na urywki historii, które otrzymałam. Wspomnienia Marka Edelmana nie wzbudziły we mnie wielkich emocji. Nie mogę powiedzieć, że nie były interesujące. Tak, wspomnienia były ciekawe, jednak nie ogarnia mnie chęć zatrzymania tej książki i ponownego jej przeczytania. Doceniam jednak autora jako człowieka, który walczył w imię słusznej sprawy i chęć podzielenia się swoimi przeżyciami z czytelnikiami.
Być może sprawił to fakt, że zasugerowałam się przepięknym zdjęciem na okładce. Sądziłam, że historie w niej opisane wycisną ze mnie łzy. Wzruszające momenty były, jednak trwały one ułamek sekundy.
Szkoda, bo zapowiadała się wspaniała książka oparta na faktach, a tak raczej się spodoba niż nie. Ale zachwycać się nią nie będę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są zawsze mile widziane:)