"Trucicielka" Eric-Emmanuel Schmitt, Wydawnictwo Znak, ISBN 978-83-240-1619-8, 246 str.
Zbiór opowiadań zatytułowany Trucicielka czaruje od samego początku, a to za sprawą przepięknej okładki - kobiety z czarnym wachlarzem.
Autor książki również nie jest mi obojętny. Eric Emmanuel Schmitt to dla mnie geniusz opowiadań zwłaszcza po pani Róży i Oskarze.
W tej książce jednak nie odnajduję, aż tylu emocji co w jego poprzednich opowiadaniach.
Pierwsze opowiadanie tytułowe Trucicielka to opowieść o legendzie pewnego miasteczka - kobiecie, która podobno zabiła swojego męża. Lata świetności tej kobiety już minęły, ale jej "sława" pomimo wieku pozostała ta sama. Pewnego dnia do jej miejscowości przybywa młody i pełen zapału ksiądz, a wiekowa dama zaczyna odkrywać przed nim swoje sekrety z przeszłości.
Powrót to opowieść o prozie życia i nie zdawaniu sobie sprawy z własnych uczuć do czasu, aż pewne nieszczęśliwe wydarzenie pozwala przejrzeć na oczy pewnemu mężczyźnie.
Koncert Pamięci Anioła to historia dobrze zapowiadającego się młodzieńca o duszy anioła i złego chłopca, który przez własną ambicję i zaniechanie doprowadza do tragedii. Czy chłopiec może zmienić się i stać się absolutnie kimś innym niż do tej pory był?
Ostatnie opowiadanie, które chyba najbardziej mi się spodobało, to opowieść o małżeństwie polityków, u których wydaje się, że miłość już dawno wygasła i trzyma ich razem tylko wizerunek dobrego męża i wspaniałego polityka. Zamęt w ten idealny obraz wprowadza widmo rozwodu.
Całość sprawia przyjemne wrażenie.
Tytułowe opowiadanie uważam za najsłabsze z tych 4 opowiadań, najciekawszym dla mnie okazało się ostatnie Elizejska miłość. Choć równie przyjemnie czytało mi się Koncert Pamięci Autora.
Uważam, że tego autora stać na dużo więcej dlatego też taka a nie inna ocena.
Moja ocena: 4,5/6
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Znak.