piątek, 11 listopada 2011
Targi w Krakowie :) jednak dotarłam
Targi Książki w Krakowie powitały nas piękną pogodą w sobotę.
Po zameldowaniu się w Hotelu i zostawieniu bagaży ruszyłyśmy z moją mamą tramwajem na Targi.
Niestety w tym roku nie udało się dostać darmowych wejściówek, więc swoje musiałyśmy odstać. Na szczęście nie było to zbyt długo i pomimo dużej kolejki po bilety stałyśmy zaledwie 15-20 minut, więc dało się wytrzymać.
To moje pierwsze tak duże targi książkowe, na których byłam, więc nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
Jednak ilość wydawnictw i książek przerosła moje najśmielsze oczekiwania :D
Nie wiedziałam, w którą patrzeć stronę i z chęcią wszystko bym wzięła ze sobą.
Od nadmiaru jednak boli głowa, więc na początek postanowiłyśmy rozejrzeć się po większości stoisk.
Żałuję trochę, że nie zostawiłyśmy kurtek w szatni, ale z drugiej strony patrząc na kolejki do odbioru ich później, może to nie był taki zły pomysł?!
Udało mi się zobaczyć kilku autorów na żywo m.in. Panią Pawlikowską, Panią Małgorzatę Gutowską - Adamczyk oraz Korę ( razem z jej pieskiem ;) ).
Chciałam kupić Cukiernię pod Amorem, ale na stoisku wydawnictwa, gdzie siedziała Pani Małgorzata książki nie było, natomiast gdy wreszcie znalazłam tą książkę widziałam ją tylko w pakiecie razem, więc też nie wzięłam. Do książki, którą widać na zdjęciu jakoś nie byłam do końca przekonana. :)
Widziałam również kolejki do Alana Bradleya i dziewczynki ( głównie) stojące razem z koleżankami lub rodzicami z egzemplarzem książki ( zresztą z bardzo ciekawą okładką).
Bardzo przeszkadzała mi duchota panująca wewnątrz, na dodatek kolejki do autorów tarasowały skutecznie dostęp do książek danego wydawnictwa i tak obeszłam się smakiem przy kilku z nich, mimo, że to właśnie tam planowałam zrobić swoje zakupy. Szkoda...
Tak sobie myślę, czy nie lepszym pomysłem byłoby zrobić spotkania z autorami w wyznaczonych miejscach, tak, by oglądający i kupujący książki mieli możliwość spokojnego przejrzenia oferty? Ale to tylko moje skromne zdanie.
Drugą rzeczą, o której pomyślałam - może warto by było razem z biletem rozdawać poręczną mapkę w formacie A5? Zdarzyło mi się kręcić w kółko po tych samych stoiskach ;)
Efekt oglądania wszystkiego był taki, że nic nie kupiłam!! Poza dwoma skromnymi pozycjami przy wyjściu już z hali targów. Kupiłam sobie Virginię Woolf Orlando oraz Jeffrey Eugenides Middlesex.
Pierwsza skusiła mnie autorką, którą ostatnio uwielbiam, a druga nagrodą Pulitzera - zobaczymy jak przeczytam, czy było warto.
Moja mama kupiła raczej praktyczną książkę - różne przepisy na nalewki. :)
Postanowienia na przyszły rok, a jakże :)
Po pierwsze w 1 dzień ciężko wszystko obejrzeć, więc na pewno dłuższy urlop, by się przydał.
Po drugie - ubiór, w przyszłym roku koszulka na ramiączkach i bezapelacyjnie butelka wody mineralnej ze sobą do picia - przy takiej duchocie, pomimo otwarcia wszystkich wyjść ewakuacyjnych, chce się pić i może się zrobić słabo.
W sumie na targach spędziłyśmy około 3 godzin.
Resztę czasu poświęciłyśmy na zwiedzanie Krakowa. W tym też poranne godziny niedzieli.
A na koniec zdjęcie zrobione przeze mnie, które oddaje mój stosunek do Krakowa :)
P.S. Proszę zwrócić uwagę na napis na balonie.
Po zameldowaniu się w Hotelu i zostawieniu bagaży ruszyłyśmy z moją mamą tramwajem na Targi.
Niestety w tym roku nie udało się dostać darmowych wejściówek, więc swoje musiałyśmy odstać. Na szczęście nie było to zbyt długo i pomimo dużej kolejki po bilety stałyśmy zaledwie 15-20 minut, więc dało się wytrzymać.
To moje pierwsze tak duże targi książkowe, na których byłam, więc nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
Jednak ilość wydawnictw i książek przerosła moje najśmielsze oczekiwania :D
Nie wiedziałam, w którą patrzeć stronę i z chęcią wszystko bym wzięła ze sobą.
Od nadmiaru jednak boli głowa, więc na początek postanowiłyśmy rozejrzeć się po większości stoisk.
Żałuję trochę, że nie zostawiłyśmy kurtek w szatni, ale z drugiej strony patrząc na kolejki do odbioru ich później, może to nie był taki zły pomysł?!
Udało mi się zobaczyć kilku autorów na żywo m.in. Panią Pawlikowską, Panią Małgorzatę Gutowską - Adamczyk oraz Korę ( razem z jej pieskiem ;) ).
Chciałam kupić Cukiernię pod Amorem, ale na stoisku wydawnictwa, gdzie siedziała Pani Małgorzata książki nie było, natomiast gdy wreszcie znalazłam tą książkę widziałam ją tylko w pakiecie razem, więc też nie wzięłam. Do książki, którą widać na zdjęciu jakoś nie byłam do końca przekonana. :)
Widziałam również kolejki do Alana Bradleya i dziewczynki ( głównie) stojące razem z koleżankami lub rodzicami z egzemplarzem książki ( zresztą z bardzo ciekawą okładką).
Bardzo przeszkadzała mi duchota panująca wewnątrz, na dodatek kolejki do autorów tarasowały skutecznie dostęp do książek danego wydawnictwa i tak obeszłam się smakiem przy kilku z nich, mimo, że to właśnie tam planowałam zrobić swoje zakupy. Szkoda...
Tak sobie myślę, czy nie lepszym pomysłem byłoby zrobić spotkania z autorami w wyznaczonych miejscach, tak, by oglądający i kupujący książki mieli możliwość spokojnego przejrzenia oferty? Ale to tylko moje skromne zdanie.
Drugą rzeczą, o której pomyślałam - może warto by było razem z biletem rozdawać poręczną mapkę w formacie A5? Zdarzyło mi się kręcić w kółko po tych samych stoiskach ;)
Efekt oglądania wszystkiego był taki, że nic nie kupiłam!! Poza dwoma skromnymi pozycjami przy wyjściu już z hali targów. Kupiłam sobie Virginię Woolf Orlando oraz Jeffrey Eugenides Middlesex.
Pierwsza skusiła mnie autorką, którą ostatnio uwielbiam, a druga nagrodą Pulitzera - zobaczymy jak przeczytam, czy było warto.
Moja mama kupiła raczej praktyczną książkę - różne przepisy na nalewki. :)
Postanowienia na przyszły rok, a jakże :)
Po pierwsze w 1 dzień ciężko wszystko obejrzeć, więc na pewno dłuższy urlop, by się przydał.
Po drugie - ubiór, w przyszłym roku koszulka na ramiączkach i bezapelacyjnie butelka wody mineralnej ze sobą do picia - przy takiej duchocie, pomimo otwarcia wszystkich wyjść ewakuacyjnych, chce się pić i może się zrobić słabo.
W sumie na targach spędziłyśmy około 3 godzin.
Resztę czasu poświęciłyśmy na zwiedzanie Krakowa. W tym też poranne godziny niedzieli.
A na koniec zdjęcie zrobione przeze mnie, które oddaje mój stosunek do Krakowa :)
P.S. Proszę zwrócić uwagę na napis na balonie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No i fajnie, że pojawiłaś się w Krakowie. Trochę szkoda, że się nie spotkałyśmy ale mam nadzieję, iż jeszcze kiedyś się uda. Mapki po targach oczywiście były. Niestety nie wręczała ich Pani przy kupnie bilety tylko należało podejść do rejestracji i tam było ich aż nadto ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę ci, że jednak miałaś możliwość bycia na targach. Mnie niestety ominęła na fajna impreza.
OdpowiedzUsuńGratuluję bycia na targach. Teraz żałuję, że nie wzięłam urlopu i nie przyjechałam. Za rok nie przepuszczę okazji;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Z Targów też dobrze zapamiętałam ścisk i duchotę, ale i tak było warto je odwiedzić ;)
OdpowiedzUsuńJa nie byłem, ale bardzo żałuję. Sam nie wiem, dlaczego tak bardzo się tym denerwuję. Ale nigdy nie byłem na takowej imprezie i chciałbym kiedyś się pojawić, a jeszcze chętniej po drugiej stronie...jako pisarz...
OdpowiedzUsuńJak ja żałuję, że mnie tam nie było! I na targach, i w Krakowie!! Nawet bez butelki wody mineralnej i bez mapki ;).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nast. razem zabierzesz mnie ze sobą! :)
@Lena no widzisz :) a nikt mi o tym nie powiedział ;) wzięłam tylko wielką gazetę, gdzie była mapa, ale było to tak nieporęczne szukanie, że w końcu odpuściłam i zdałam się na żywioł. :) Może w przyszłym roku na targach uda mi się spotkać z innymi blogerkami i blogerami :) Byłam z mamą to nie chciałam jej samej zostawiać :)
OdpowiedzUsuń@ cyrysia, kasandra_85 polecam, naprawdę jest co oglądać :) ale 1 dzień to zdecydowanie za mało :(
@Taki jest świat - oczywiście, że było warto :) ale ponarzekać musiałam ;P
@Virgo :) nic straconego może w przyszłym roku? :)
OdpowiedzUsuń@pisanyinaczej.blogspot.com skoro tego pragniesz :) to kiedyś się spełni i to marzenie :D
Niestety mapek nie rozdają z przyjemnością, tylko trzeba się o nie upominać - ale jednak są :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że pomimo niedogodności podobało Ci się na Targach i zamierzasz na nie wrócić.
Mnie w zeszłym roku ogarnęło szaleństwo Targowe, zaś w tym nieco przystopowałam i kupiłam tylko jedną książkę.
To dosyć osobliwe, ale kupiłam tę samą powieść co Ty, mianowicie "Middlesex" w namiocie z tanią książką :)
(W tym roku namiot stanął po raz pierwszy i od razu mnie bardzo ucieszył.)
Być może w przyszłym roku uda Ci się także przybyć na spotkanie blogerów.
Pozdrawiam!
@Claudette a ja też tam zwróciłam na nią uwagę :) ale zbieg okoliczności :)
OdpowiedzUsuńKorę widziałam ale już jej pieska nie wypatrzyłam. Przy piosenkarce był największy tłum ludzi, ciężko przejść a co dopiero rozglądać się na boki :)
OdpowiedzUsuńCukiernia widocznie rozeszła się jak świeże bułeczki, bo na samym początku trochę pojedynczych egzemplarzy było :)
Ale fajnie, że się nie zraziłaś duchotą i ściskiem, może za rok uda nam się spotkać :)
Teraz we Wrocławiu też był ogromny ścisk przy pani Beacie. Tłumy napierały, prawie tarasowały. A podróżniczka siedziała z dwoma ochroniarzami, że aż strach. Ledo udało się zdobyć autografy, niestety o zdjęciu można było pomarzyć. Szkoda, że nie posiedziała dłużej. Wojciech Cejrowski był do wieczora i książki i zdjęcia można było zdobyć spokojnie...
OdpowiedzUsuń