niedziela, 28 listopada 2010

Ludzie na walizkach Szymon Hołownia


Ludzie na walizkach, Szymon Hołownia, ISBN 978-83-240-1047-9, Wydawnictwo Znak, 148 str. + nota od wydawcy
Książka ta, zgodnie z treścią noty od wydawcy, to zbiór wywiadów zamieszczonych po części w Rzeczpospolitej, a po części w Newsweek Polska.
Z całego zbioru najbardziej spodobał mi się wywiad przeprowadzony przez Szymona Hołownię z dr Kazimierzem Szałatą pod tytułem Pamięta Pan Hioba. Tak na marginesie otrzymał on nagrodę Grand Press 2007 jako wywiad roku.
Rozmowa ta to opowieść o Ani - córce Pana Kazimierza i zmaganiach całej rodziny z jej chorobą - rdzeniowym zanikiem mięśni. Bardzo mnie wzruszył.
Drugim wywiadem, który również chciałabym jakoś wyróżnić był Czerwony, żółty, czarny czyli rozmowa z Ignacym Baumbergiem - anstezjologiem i koordynatorem ratownictwa medycznego.
Wspomniane kolory w tytule wskazują, którą osobę ratować jako pierwszą w przypadku masowego wypadku, a której pomoc już w żaden sposób nie pomoże.
Ciężko się czyta o takich ludzkich nieszczęściach, ale w każdym tym wywiadzie ciągle tli się nadzieja na lepsze jutro.
Oprócz tych przeze mnie wymienionych pozostałe to:
-Mam czekać na cud?,
-Mądrość bólu,
-Ludzie wierzą ja czekam,
-Życie dłuższe niż tydzień,
-Szczyt za mgłą,
-Człowiek umiera dwa razy,
-Do granic możliwości.
Wszystkie te wywiady to małe perełki wrażliwości człowieka na ludzkie nieszczęście.
Warto przeczytać.
Moja ocena: 5/6

sobota, 27 listopada 2010

Blondynka Tao Rajd samochodami przez dżunglę w Malezji Beata Pawlikowska


Blondynka Tao Rajd samochodami przez dżunglę w Malezji, Beata Pawlikowska, ISBN 83-60006-20-02, 238 str. 

Lubię książki Beaty Pawlikowskiej - lubię jej język, dobór słów, poczucie humoru i przygody, które przedstawia w swojej twórczości.  Tu jednak troszkę czuję się zawiedziona. 

To ta sama autorka, ten sam wciągający język, to samo poczucie humoru, ale chyba przygoda jak dla mnie już nie tak samo ciekawa.

Pani Beata zabiera nas w podróż do Malezji, gdzie obiecuje, że będziemy świadkami rajdu Rainforest Challenge. Tylna okładka książki ze swoim opisem wiele oferuje, jednak zawartość nie do końca zgodna jest z tą jej wizytówką.

Owszem mamy rajd, ale drużyna polska ciągle jest jakby poza fabułą książki i jak tylko pojawia się tak szybko znika w kolejnym etapie rajdu. 

Rzekomy szpieg chiński okazuje się chyba zwykłym nieporozumieniem, pijawki za to jak najbardziej się zgadzają. :)

Książka jest ciekawa, czyta się z przyjemnością, ale jednak są inne pozycje tejże autorki, które bardziej przypadły mi do gustu.

Nie podobało mi się w tej książce powtórzenie identycznego opisu na początku i w środku książki pewnej sytuacji, przez moment myślałam, że mam jakieś deja vu albo że jest to jakiś błąd drukarski. Przeglądnęłam ją od  początku do końca szukając tego samego fragmentu - no i znalazłam. W trochę innej sytuacji i miejscu. 

Nie wiem czy zabrakło pomysłu na ten opis, czy był to celowy zabieg - ale poczułam się oszukana w tymże miejscu...

Jak dla mnie jest to najsłabsza chyba przeczytana przeze mnie książka tej Pani, ale mimo, że najsłabsza nie znaczy, że zła - gdyż trzyma równie dobry poziom co pozostałe. Dlatego też taka a nie inna ocena.

Moja ocena: 4,5/6

ps. Okładka z pawiem wyszła piękna, tylko nie widzę związku z całą tą wyprawą.

środa, 24 listopada 2010

Kościół dla laika czyli Kościół dla średniozaawansowanych Szymon Hołownia


Kościół dla średniozaawansowanych, Szymon Hołownia, ISBN 978-83-240-1291-6, 209 str tekstu do czytania + przypisy dodatkowo

Już od dawna miałam ochotę na tą książkę, nawet przyglądałam się jej oraz jeszcze jednej książce tego Pana na półce w jednym z hipermarketów, ale jednak kupiłam coś innego.

W końcu doczekałam się i wreszcie mam w swoich rączkach, a także kolejną Ludzie na walizkach, którą już zaczęłam podczytywać. 

Tak jak pisałam wcześniej, ciężko mi scharakteryzować o czym konkretnie jest ta książka i dla kogo jest szczególnie przeznaczona.

Z jednej strony to takie podstawowe pojęcia kościelne w pigułce, z drugiej strony to luźne czasami refleksje Szymona Hołowni na temat kościoła, a z trzeciej strony to takie mrugnięcie okiem do czytelnika, że kościół to nie tylko grupa "moherowych beretów".

Czytało się szybko i bardzo dobrze. Nie wiem czemu, ale pan Szymon wzbudza we mnie raczej pozytywne odczucia m.in poprzez sposób jego wypowiedzi publicznych czy też podejścia do samego siebie.

Nie wiem, może go przeceniam jako autora, ale mnie sie to pierwsze spotkanie z jego literaturą podobało.

Ostatnio obejrzałam sobie również jego wizytę u Kuby Wojewódzkiego i trochę się pośmiałam :)

I dowiedziałam się, że niedługo będzie też w Katowicach sam autor.

Zapraszam więc na spotkanie z Szymonem Hołownią, które będzie miało miejsce w Bibliotece Śląskiej 10 grudnia o godzinie 17:00 w auli o wdzięcznej nazwie Benedyktynka - więcej info tu 

Na razie mam zamiar się wybrać, ale czas pokaże czy aby na pewno. 

A ocena całościowa tej książki to 5/6 czyli miło i przyjemnie

ps. Bardzo spodobała mi się ta okładka ;)

wtorek, 23 listopada 2010

Dylematy książkowe

Z biblioteki czeka ostatnio moja ulubiona autorka Beata Pawlikowska ze swoją książką: Blondynka Tao oraz zbiór opowiadań o podróżach Wyprawy na koniec świata wg jej pomysłu. 

Zanurzyłam się też w literaturę do pracy dyplomowej : Larose Odkrywanie wiedzy z danych i jak nic nie wiedziałam, tak teraz mam jeszcze większy mętlik o czym ja to mam pisać....eeee....

Jestem w trakcie czytania też książki Hołowni Kościół dla średniozaawansowanych, którą to już od jakiegoś czasu miałam w planach. 

I mimo, że nie jestem osobą o głębokiej wierze, książka mi się podoba i podejście Pana Szymona do religii przemawia do mnie całkiem sensownie :)

Pewnie niedługo poczytam i inne pozycje tego człowieczka, który jakoś znalazł się w programie Mam talent razem z drugim współprowadzącym - Marcinem Prokopem.

Nawet z niektórych fragmentów jego książki śmieję się od ucha do ucha. Mam nadzieję, że skończę ją jutro czytać w drodze do pracy.  :D I pomyśleć co bym Wam o niej chciała napisać.

Bo ani to powieść, ani "elementarz wiary". Ciężka ta książka do scharakteryzowania.

Aronsona czytam po trochu, bo i tematyka warta do zastanowienia się i przemyślenia. Lubię takie tematy.

Zamierzam się do Filipa Tyrmanda.

Poza tym zaczęłam troszeczkę czytać książkę o wdzięcznym tytule Walka ze stresem, ale co się do niej zabieram to usypiam nad nią :) 

Książki w języku angielskim, które mi się ostatnio nazbierały grzecznie czekają na swoją kolej, w języku niemieckim pożyczona od koleżanki jest moim jednym wielkim wyrzutem sumienia - wypadałoby skończyć i oddać wreszcie...

Zaczęłam także książkę Milczącą Arkę Juliet Gellatley, którą wygrałam w konkursie nakanapie.pl jakiś czas temu. 

Ale na razie temat ten porzuciłam, choć opisy chowu i hodowli zwierząt, które tam się pojawiają przerażają. Bo czy można nazwać normalną hodowlą to co w takich zakładach się dzieje?

Przytoczę Wam kawałek, który zdążyłam przeczytać: 

"Małym i oszołomionym pisklętom, mrugającym niepewnie oczami, ucina się czubki dziobów, z których potem spływają kropelki krwi. Wiele  z nich ginie z powodu szoku lub wykrwawienia (...)

Zwierzętom podaje się antybiotyki, aby móc względnie zapanować na szerzącymi się chorobami, a także rozmaite komponenty paszowe, takie jak martwe szczątki innych kurcząt, czy nawet ich odchody (...)

Oczywiście nigdy nie wspomina się o tonach fekaliów spadających z klatek ( z jednych ptaków na drugie, zanim ostatecznie spadną na podłogę) i połamanych nogach będących skutkiem diety ubogiej w wapń i braku ruchu (...)

Kurczęta (płci żeńskiej - mój dopisek) (...)  przenosi się do ciasnych klatek, gdzie spędzą resztę swojego życia. Gdy zaczną znosić mniej jajek, będzie to sygnałem, że pora wysłać je do rzeźni. Kurczęta płci męskiej , które nie będą znosić jaj, wrzuca się bezceremonialnie do jakiegoś wielkiego pojemnika. Gdy pojemnik jest już pełny małych piskląt wspinających się nieporadnie jedne po drugich, truje się je gazem, np. dwutlenkiem węgla lub zabija w inny sposób, w zależności od preferencji producenta. Potem te małe zwierzęta stają się pokarmem dla innych zwierząt hodowlanych jako dodatki paszowe lub zostaną przeznaczone na nawóz. (...) 

Jak dla mnie straszne rzeczy i mimo, że to może niewiele, ale już od jakiegoś czasu staram się kupować jajka zniesione przez kury z wolnego wybiegu.

Może to niewiele, ale zawsze coś co mogę zrobić dla naszych "mniejszych braci"...

No i dalej się rozdrabniam z literaturą, czas wreszcie coś skończyć :)

niedziela, 21 listopada 2010

Wyniki losowania :)



Bardzo mnie cieszy, że tym razem zgłosiło się więcej osób chętnych niż ostatnio :) szkoda, że nie mam drukarni książek i sponsora, który do Was by je wszystkie porozsyłał.

Ale z chęcią podzielę się tym czym mogę :)

Osób chętnych było troszkę, jedna osoba nie napisała, którą książkę by chciała, ale i tak uczestniczyła w losowaniu. 

Poprosiłam o wylosowanie jednej karteczki z nickiem mojego kochanego K. i szczęściarą została :

ALINA :) 

Bardzo proszę o Twoje namiary na maila :) 

Miałam zamieścić zdjęcie karteczki z wylosowaną osobą, ale same/sami popatrzcie jakie mało wyraźne mi wyszło.

Ponieważ osób było trochę więcej postanowiłam również podzielić się jeszcze 2 książkami.

Wybór padł na osoby, które chciały podszkolić angielski :)

czyli:

"Sara Deever pisze... 

Może mój angielski trochę poprawię więc Annie Murray "The narrowboat girl"  "

oraz 

"Maniaczytania pisze... 

To ja chętnie się zgłoszę do "Like father, like daughter" - muszę w końcu zacząć realizować noworoczne postanowienie o czytaniu po angielsku :)  "

Dziewczyny również proszę o maila z namiarami na siebie.

Listy z książkami najprawdopodobniej zostaną nadane w sobotę :) no chyba, że mi się uda jakoś wcześniej, ale nie obiecuję.

Gratuluję i dziękuję za Wasze słowa, komentarze, odwiedziny. :) 

Jest to naprawdę miłe, zwłaszcza, że większość z osób, które wpisały się na Candy zagląda tu częściej :)

Wiem, że to może slogan - ale bez Was to prowadzenie bloga, by mnie tak nie cieszyło.

Spotkałam się z opiniami, że to teraz modne.

Nie wiem, może, ale u mnie była to potrzeba chwili, która dalej trwa, a nie chęć "bycia cool".

Buziaki i do następnej przeczytanej książki ;)

sobota, 20 listopada 2010

Gdzie kończy się droga Erika Warmbrunn


Gdzie kończy się droga, Erika Warmbrunn, ISBN 83-89896-02-8,Wydawnictwo Galaktyka , 247 str. + krótki dodatek

Zawsze podziwiam osoby, które dokonują rzeczy wydawałoby się nie do pomyślenia. A taką rzeczą jest dla mnie podróż przez Mongolię, Chiny i Wietnam na rowerze, w dodatku będąc w tej wyprawie samotną kobietą i bez planowania gdzie zatrzymamy się na noc :)

Czasami sama mam ochotę zrobić coś takiego szalonego i zarazem udowodnić sobie na co mnie stać. Ale jak do tej pory nic takiego mi się nie udało, ale kto wie, wszystko jeszcze przede mną ;)

Wracając do książki - napisana jest prostym, ale trafiającym do takiego czytelnika jak ja, językiem. Autorka skupia się na opisach relacji międzyludzkich i reakcjach na nią mieszkańców - nie zawsze zrozumiałych - które po głębszym poznaniu stają się albo sensowne, albo też paradoksalnie całkiem bez sensu. Opisuje również ich codzienne życie, ich troski a także marzenia. 

Podróż ta to piękny opis zwyczajów przeciętnych ludzi zamieszkujących te kraje, podejścia do turystów i innych przygód Eriki, nie zawsze miłych.

Ja przy tej lekturze bawiłam się wyśmienicie i do niej serdecznie zachęcam :) Szkoda, że z powrotem trafi na biblioteczną półkę, bo z chęcią bym do niej za jakiś czas wróciła.

Ale zawsze mogę wypożyczyć jeszcze raz:)

Jak ktoś ciekawy autorki książki można więcej poczytać tutaj

I nawet na tej stronie jest część przeznaczona dla osób polskojęzycznych.

Moja ocena: 5/6

Brak wiadomości od Gurba Eduardo Mendoza


Brak wiadomości od Gurba, Eduardo Mendoza, ISBN 978-83-240-1374-6, Wydawnictwo Znak, 162 str.

"Dzień 9

00.01 (czasu miejscowego)

Lądowanie przeprowadzone bez przeszkód. Siła napędu w normie ( zawyżonej). Prędkość lądowania: 6.30 w skali konwencjonalnej (zaniżonej). Prędkość w momencie osiadania: 4 w skali Bajo-U1 lub 9 w skali Molina-Clavo. Pojemność silnika AZ-0.3 (...)

Lokalna nazwa miejsca lądowania: Sardanyola"

Tak o to zaczyna się ta historia i w takiej też formie prowadzona jest cała ta książka.

Pomysł ciekawy, początkowo myślałam nawet, że jakaś magia pomiędzy mną i tą książką zaskoczy. Szału niestety nie było, ale nie było też najgorzej. 

Gurb to istota przybyła razem z drugim podróżnikiem. Już na samym początku jednak książki Gurb znika z osobnikiem wg opisu poniżej:

"Pierwszy kontakt z mieszkańcem. Dane otrzymane od Gurba: wzrost napotkanego osobnika - 170 cm, obwód czaszki- 57 cm; liczba oczu-dwoje;długość ogona - 0.00 cm ( brak). Osobnik porozumiewa się za  pomocą języka o bardzo prostej strukturze, ale skomplikowanym stopniu udźwięczniania, którego artykulacja, zdaje się, wymaga użycia organów wewnętrznych; możliwość wyrażania myśli: prawie żadna. Nazwisko osobnika: Lluc Puig i Roig ( możliwy odbiór zniekształcony lub niekompletny). Funkcja biologiczna osobnika: profesor uniwersytecki ( jedyne zajęcie) na Universidad Autonoma w Barcelonie. Współczynnik dobrej woli: niski. Dysponuje środkiem transportu o bardzo prostej budowie,  lecz skomplikowanej obsłudze, zwanym ford fiesta.

07.23

Osobnik zaprasza Gurba, by wsiadł do jego środka transportu. Gurb prosi o instrukcje. Rozkazują mu przyjąć zaproszenie. Cel podstawowy: nie zwracać uwagi fauny autochtonicznej ( rzeczywistej i potencjalnej).

07.30 Brak wiadomości od Gurba.

08.00 Brak wiadomości od Gurba (...) "

Podróżnik kosmita przez całą książkę usiłuje znaleźć Gurba  i w końcu jednak go/ją znajduje - przynajmniej na chwilę.

Książeczka króciutka. Przez taką formę mini pamiętnika tekstu jest stosunkowo niewiele i pomimo, że książka ma te ponad 160 stron to czyta się szybko. 

Nie mogę powiedzieć, żeby mi się całkiem nie podobała, ale też nie mogę napisać niczego ekstra o tej pozycji. Na plus na pewno ma ciekawą formę, zaskakujące i zabawne dla mnie zakończenie, częściowo zabawny środek opowieści.

Na minus - przesada przy wymyślaniu niektórych czynności, by podkreślić groteskowość niektórych zachowań, nie spodobało mi się to w tej książce. Za pierwszym razem było to śmieszne, za drugim trochę mniej, za trzecim zaczynało nużyć.

Sama na pewno bym tej książki nie kupiła, choć myślę, że niektórym z Was może się spodobać.

Moja ocena:

4/6

piątek, 19 listopada 2010

Zostań ŚWIĘTYM MIKOŁAJEM dla kogoś :)

Na informację trafiłam z Mikropolis.

Biblionetka organizuje akcję tutaj

Serdecznie zapraszam :) A ja czekam jeszcze na zgłoszenia do losowania 

tutaj

Jak już będę wiedziała, która książka znajdzie szczęśliwego posiadacza to rozejrzę się po schowkach na biblionetce:) I może też zostanę Św. Mikołajem :) 

Raz już uczestniczyłam w podobnej akcji mikołajkowej dla dzieci.

Naprawdę miałam z tego mnóstwo radości :) i mam nadzieję, że obdarowane dzieciaki również. 

Satysfakcja własna gwarantowana :)

A dzisiaj cieszy mnie jeszcze inna rzecz:) Mam wypożyczoną książkę Hołowni, którą bardzo chciałam przeczytać Kościół dla średniozaawansowanych.

środa, 17 listopada 2010

Przygoda fryzjera damskiego Eduardo Mendoza


ISBN 83-240-0376-2 Przygoda fryzjera damskiego, Eduardo Mendoza, Wydawnictwo Znak, 310 str. 

Będzie krótko.

Kompletnie nie rozumiem tej książki. 

Poprzednią książkę tego autora nawet szybko przebrnęłam i nie tak "boleśnie", tą męczyłam kilka dni. 

Akcja opisuje przygody damskiego fryzjera, który stał się fryzjerem z przypadku.

Przez swojego pecha wplątuje się w aferę, w której nic do końca nie wiadomo. 

Nie wiem co więcej o niej napisać. Nie odpowiada mi język autora, nie porywają mnie te zdania i słowa. Po przeczytaniu tej książki zastanawiam się po co to było :) 

Strasznie w niej dużo niby ironii, ale także przedmiotowego podejścia do kobiet, które chyba w zamierzeniu miało być zabawne. Mnie aż tak nie bawiło. Może to książka stworzona dla mężczyzn, choć nie wiem.

Wytrwałam do końca, ale się trochę męczyłam, żeby skończyć, a myśl, że czeka na mnie jeszcze kolejna książka tego autora jakoś nie zachęca mnie zbytnio do Gurba.

Ale skoro już wypożyczyłam to się nie poddaję :) i przeczytam. W końcu trochę się na nią naczekałam.

Marna ta ocena: 3,5/6

Chyba się z twórczością Eduardo Mendozy nie polubiłam, ale w końcu nie każdą jego książkę muszę lubić :) 

sobota, 13 listopada 2010

Chłopiec z latawcem Khaled Hosseini

Chłopiec z latawcem, Wydawnictwo Albatros ISBN 978-83-7659-071-4  -piękne wydanie w twardej oprawie ( choć znalazłam jedną literówkę zamiast hollywoodzkie jest lollywoodzkie, w którymś momencie)

Obok tej książki nie można przejść obojętnie, zachęca do niej wszystko - okładka - ciekawski chłopiec zerkający zza rogu, treść z tyłu książki może nieco za wiele zdradza, ale i tak czytałam z przyjemnością.
Miałam duże obawy biorąc ją do ręki, ze względu na przeczytaną wcześniej książkę Tysiąc wspaniałych słońc, którą uważam za świetną pozycję. Bałam się, że ta wcześniejsza nie sprosta moim wyobrażeniom o autorze tej książki i jego talencie do snucia opowieści.
Mogę z czystym sumieniem napisać, że się nie zawiodłam.
Początkowo akcja snuje się powoli i nic nie zapowiada, że coś się zmieni, a jednak w pewnym momencie coś zaczyna się dziać i zostajemy wrzuceni w świat bohatera, którym jest Amir. 
Amir to 12-latek mieszkający ze swoim ojcem. Matki brak i w sumie nie do końca wiadomo co się z nią stało. Razem z Amirem wychowuje się, tuż obok, syn służącego Hasan. Amir dla Hasana jest jego całym światem, zrobi dla niego wszystko, jeśli tylko by o to poprosił. Hasan dla Amira jest towarzyszem zabaw, ale zarazem nie pokazuje się z nim publicznie, gdyż sam nie zdając sobie do końca z tego sprawy - wstydzi się go - po pierwsze że jest służącym, po drugie, że posiada zajęczą wargę. 
Pewnego dnia ojciec Amira w prezencie finansuje operację plastyczną dla Hasana, by ten wreszcie miał usta takie jak każdy chłopiec w jego wieku. Amir komentuje, że wreszcie Hasan się normalnie zaczyna uśmiechać.
Jednak pewnego dnia banda wyrostków chcąc pokazać gdzie jest miejsce służącego atakuje Hasana, a jeden z nich brutalnie go gwałci. Amir jest świadkiem tej sceny, jednak nie robi nic by mu pomóc i ucieka. 
Od tego czasu więź pomiędzy Amirem a Hasanem ulega zmianie. Amir nie mogąc znieść gnębiącego go poczucia winy robi wszystko, by Hasan musiał odejść ze służby. Umyślnie podrzuca mu jeden ze swoich prezentów i w obecności ojca oskarża go o kradzież. Hasan zaś nie broni się i przyznaje, że ukradł mimo, że tego nie zrobił.
Razem z ojcem Hasan opuszcza dotąd znany mu świat i drogi dwóch chłopców rozchodzą się.
Mija pewien czas, Amir z ojcem emigruje do Ameryki uciekając przed dramatem wojny. Jednak z jego pozornego spokoju wyrywa go telefon z jego ojczyzny. Z prośbą od dawnego przyjaciela o przyjazd i słowami "że można być jeszcze dobrym" - które poruszają w nim czułą strunę.
Słowa te dla Amira wiele znaczą, czy po tylu latach uda mu się jednak zadośćuczynić zaniechaniu wobec Hasana? 
Piękny kawałek literatury, co wrażliwsze osoby powinny przed końcem czytania przygotować sobie chusteczki.
Bardzo polecam!!!
Moja ocena: 6/6

Candy bez okazji :)



Trochę książek mi się nazbierało, miejsca nie przybywa niestety, a ciągle ubywa za to.

Więc postanowiłam z kimś się podzielić.

Do wyboru będzie 1 książka ze zdjęcia + książka niespodzianka :)

Zasady jak zwykle:

1. Zostaw komentarz pod postem, napisz tytuł wybranej książki i dodatkowo uzasadnienie dlaczego ta książka.

2. Jeżeli prowadzisz bloga miło będzie jak wspomnisz o rozdawajce, ale nie jest to warunek.

3. Osoby bez bloga proszę o zostawienie namiarów mailowych, żebym mogła się skontaktować w razie wygrania.

4. Losowanie w następny weekend :) zapisy do momentu, aż napiszę w komentarzu, że losuję. 

No chyba, że chętnych nie będzie to książka trafi do zainteresowanej osoby.

Zapraszam. :D

czwartek, 11 listopada 2010

Dorwałam znowu coś :)


A tym razem trafiło na dwie kolejne książki Mendozy. 

Tym razem Brak wiadomości od Gurba i Przygody fryzjera damskiego.

I na tym chyba zakończę styczność z pisarstwem tego autora:) Co za dużo to niezdrowo.

Chociaż tak z drugiej strony patrząc na Musso, to chyba jego nigdy nie będę miała dość.

Jestem też po dłuższym już kawałku Chłopca z latawcem i wciągam się w opowieść. 

Życzę udanego czwartku i miejmy nadzieję dobrej pogody.

wtorek, 9 listopada 2010

Pieśń Nadii Khashoggi Soheir


Pieśń Nadii, ISBN 83-7298-853-6, Wydawnictwo Zysk i Spółka, str. 419

Ostatnio zauważam, że pociągają mnie takie wschodnie klimaty ,jak również w tej książce i chyba coś w tym jest. :)

Tu urzekła mnie przepiękna okładka i spodziewałam się równie urzekającego wnętrza. 

Samą książkę dobrze mi się czytało, historia życia Nadii jest spójna i taka trochę bajkowa, ale całościowo jej treść mnie nie porwała ze sobą, choć sama nie wiem czemu.

Podtytuł  tej książki to fascynująca opowieść o przyjaźni i zakazanej miłości, lecz ja odczułam tylko tą przyjaźń. Zaczątek na zakazaną miłość może był, lecz został on jedynie naszkicowany, potraktowany po macoszemu i wrzucony do książki, żeby był.

Karima - to jedna z dziewcząt służących panu Henry i pani Catherine. Pomimo, że zajmuje inną pozycję niż jej pracodawcy, wychowuje się przez pewien czas z Charlesem - synem Catherine i Henriego ( w sumie nie wiem jak spolszczyć to imię, żeby było poprawnie).

Gdy Karima zaczyna dorastać i zmieniać się w kobietę, jej brat Omar zakazuje jej kontaktów z młodym paniczem i żąda, by ta wreszcie zaczęła zachowywać się jak przystoi kobiecie mieszkającej na Bliskim Wschodzie. Rozumie przez to całkowite podporządkowanie się mężczyznom z rodziny i zakaz kontaktów, aż do ożenku, z obcymi. Jednak Karima zakochuje się z wzajemnością w bogatym chłopcu i nie bacząc na ostrzeżenia popełnia "cudzołóstwo", za które może być nawet ukamieniowana. Oczekuje swojego dziecka z Charlesem.

Nieszczęśliwy wypadek sprawia, że po pierwsze ginie jej matka i ona sama jest zmuszona zająć się gospodarstwem swego ojca, a po drugie traci Charlesa. O jej "hańbie" wie tylko jej brat, który zmusza ją do zaaranżowanego na prędce małżeństwa  z dużo starszym od niej mężczyzną. 

Karima posiada przepiękny dar śpiewu i dzięki zabiegom swojego ojca oraz pana Henriego - pomimo,że nie chodzi do szkoły to uczy się śpiewu. Jej talent rozwija się i Karima zaczyna śpiewać publicznie. Omar widząc, że jego siostra zaczyna bardzo dobrze zarabiać - stara się uzyskać jak najwięcej dla siebie - uważając, że mu się należy. 

Jednak pewnego dnia w wyniku splotu nieszczęśliwych zdarzeń Karima traci z oczu Nadię - jej ukochaną córkę, a ta odnaleziona pośrodku niczego, brudna, zaniedbana i przestraszona zostaje zaadoptowana przez miłych ludzi, którzy kochają ją przez dłuższy czas jak własną rodzoną córkę i zatajają przed nią jej przeszłość. 

Pewnego dnia Nadia, obecnie Gabrielle odkrywa prawdę - czy zdoła wybaczyć swym przybranym rodzicom to, że ją okłamali? Dowiecie się z książki.

Moja ocena: 4,5/6 ( książka to dobra pozycja do czytania, ale mnie tak do końca do siebie nie przekonała)

piątek, 5 listopada 2010

Zabawa 69

"Razem czekali na zachód słońca"

Pieśń Nadii Soheir Khashoggi Wydawnictwo Zysk i Spółka str. 69

Masz ochotę uczestniczyć ? Czuj się zaproszony/a do zabawy :)

A tak patrzę na książkę Chłopiec z latawcem i jakoś za każdym razem odstawiam na półkę, chyba boję się, że po książce Tysiąc wspaniałych słońc, który była świetna, rozczaruję się tą pierwszą?!

Czas pokaże. :)

środa, 3 listopada 2010

Karma dla duszy...Oddział chorych na raka Aleksander Sołżenicyn

ISBN 83-89651-77-7; ISBN 84-9789-725-0 Kolekcja Gazety Wyborczej, 444 str. (niestety na zdjęciu bardzo zniszczona książka biblioteczna :( ale może zaopatrzę się we własny egzemplarz)
Oddział chorych na raka to nie książka na jeden wieczór, to dzieło, którym trzeba delektować się powoli, zastanowić się na nią, pomyśleć, podumać  i być może wyciągnąć z niej troszkę dla siebie.
Oddział chorych na raka to historia różnych ludzi,których dzieli wiele - pochodzenie, historia życia, stanowisko zdrajcy, kata lub też więźnia - a łączy tylko jedno - choroba.
Historia osadzona została w realiach Rosji, gdzie za zbyt pochopne słowo na temat polityki można było trafić do łagru, na zsyłkę, na nigdy nie wrócisz z powrotem.
I tak te wszystkie postacie spotykają się w jednym miejscu, w szpitalu. Początkowo każdy trzyma się samego siebie, nie chce wnikać w życie innych, ba, chce się odgrodzić całkowicie od marazmu, cierpienia i zniechęcenia.
Zaprzecza faktom, żyje nadzieją na zmianę lub też łudzi się, że trafił tu z całkiem innego powodu niż to, co się podejrzewa. Są tu młodzi ludzie wkraczający dopiero w dorosłość, są tu ludzie w sile wieku, a także tacy, którzy już powoli gasną i odchodzą.
Szpital to jedyna , ale też i ostatnia, nadzieja na lepsze, bo potem już nie ma nic, co mogłoby uratować przed niechybną śmiercią.
Szpital jednak to nie tylko pacjenci, to też lekarze, którzy z każdym dniem decydują o czyimś życiu. To lekarze znający się na swojej pracy, ale też i lekarze, którzy już dawno powinni byli zmienić swoją profesję na coś innego, to Ci , którzy zamiast leczyć mogą zaszkodzić swoim pacjentom. I co też czasami czynią.
W takie oto środowisko wpada Oleg Kostogłotow - człowiek, który nie wierzy już chyba w nic. Gbur dla jednych, interesujący mężczyzna dla innych, a ciekawy przypadek medyczny dla lekarzy. I on sam zmieni się pod wpływem napotkanych tam ludzi, jednak czy na pewno na lepsze?
Bardzo dobrze czytało mi się tą pozycję. Wciągnęła mnie ta historia całkowicie. Każda z postaci opisanych w tej książce walczy z  rakiem - czyniąc to w sobie tylko właściwy sposób.
Piękna książka. Polecam gorąco.
Moja ocena: 5,5/6
Wasze opinie na temat tej książki:
Trochę o książkach