sobota, 26 marca 2011

Trucicielka Eric Emmanuel Schmitt zbiór 4 opowiadań



"Trucicielka" Eric-Emmanuel Schmitt, Wydawnictwo Znak, ISBN 978-83-240-1619-8, 246 str.

Zbiór opowiadań zatytułowany Trucicielka czaruje od samego początku, a to za sprawą przepięknej okładki - kobiety z czarnym wachlarzem.

Autor książki również nie jest mi obojętny. Eric Emmanuel Schmitt to dla mnie  geniusz opowiadań zwłaszcza po pani Róży i Oskarze.

W tej książce jednak nie odnajduję, aż tylu emocji co w jego poprzednich opowiadaniach. 

Pierwsze opowiadanie tytułowe Trucicielka to opowieść o legendzie pewnego miasteczka - kobiecie, która podobno zabiła swojego męża. Lata świetności tej kobiety już minęły, ale jej "sława" pomimo wieku pozostała ta sama. Pewnego dnia do jej miejscowości przybywa młody i pełen zapału ksiądz, a wiekowa dama zaczyna odkrywać przed nim swoje sekrety z przeszłości. 

Powrót to opowieść o prozie życia i nie zdawaniu sobie sprawy z własnych uczuć do czasu, aż pewne nieszczęśliwe wydarzenie pozwala przejrzeć na oczy pewnemu mężczyźnie.

Koncert Pamięci Anioła to historia dobrze zapowiadającego się młodzieńca o duszy anioła i złego chłopca, który przez własną ambicję i zaniechanie doprowadza do tragedii. Czy chłopiec może zmienić się i stać się absolutnie kimś innym niż do tej pory był?

Ostatnie opowiadanie, które chyba najbardziej mi się spodobało, to opowieść o małżeństwie polityków, u których wydaje się, że miłość już dawno wygasła i trzyma ich razem tylko wizerunek dobrego męża i wspaniałego polityka. Zamęt w ten idealny obraz wprowadza widmo rozwodu.

Całość sprawia przyjemne wrażenie. 

Tytułowe opowiadanie uważam za najsłabsze z tych 4 opowiadań, najciekawszym dla mnie okazało się ostatnie Elizejska miłość. Choć równie przyjemnie czytało mi się Koncert Pamięci Autora.

Uważam, że tego autora stać na dużo więcej dlatego też taka a nie inna ocena.

Moja ocena: 4,5/6

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Znak.

poniedziałek, 14 marca 2011

Niewiele czasu na czytanie:(

Ostatnio nie znajduję prawie czasu na czytanie, czytam jedynie wieczorami i to niewiele stron. 

Moje myśli zaprząta pisanie pracy dyplomowej, bo termin powoli, ale nieubłagalnie się zbliża...

Chciałabym już mieć jej obronę za sobą :)

Niedawno za to obejrzałam film "Jak zostać królem" i jestem zachwycona.

Nie będę pisać o czym jest, bo na pewno każdy już o nim słyszał.

Bardzo polecam :) 

poniedziałek, 7 marca 2011

Do latarni morskiej Virginia Woolf


Do latarni morskiej, Virginia Woolf, Wydawnictwo Czytelnik, przeł. Krzysztof Klinger, ISBN 83-07-03023-4, 231 str.

Już od pewnego czasu miałam ochotę na książkę tej autorki, jednak nie na konkretnie tą "Do latarni morskiej", ja wolałam przeczytać słynną Panią Dalloway.

Niestety "Pani Dalloway" nie chciała ze mną współpracować i wyraziła swoją (domniemaną w każdym bądź razie) chęć przebywania u innego czytelnika Biblioteki Śląskiej. 

Cóż więc było robić, trzeba było poszukać czegoś w zamian, tak wybór padł na "Do latarni morskiej" - zwłaszcza, że znajduje się na liście, którą staram się powoli realizować.

Początek zaznajamiania się z książką wypadł blado. Zaczęłam i nie mogłam przedrzeć się przez opis synka Jamesa i pani Ramsey, więc książkę odłożyłam na później i zabrałam się za coś innego. 

Ale przyszedł pewien wieczór i ponownie po nią sięgnęłam. Tym razem poszło gładko i przyjemnie. 

Cała historia opiera się na planowanej wycieczce do latarni morskiej pewnej rodziny. Ale nie o tą wycieczkę tu chodzi, jest ona tylko pretekstem, zręczną klamrą rozpoczynającą i zamykającą całą książkę.

Głównym zajęciem czytelnika powinno być obserwowanie relacji pomiędzy ludźmi uwikłanymi w tą historię początkowo w jednym, a później w drugim planie czasowym.

Virginia Woolf uwięziona w swoim świecie konwenansów, zwłaszcza tego co przystoi, a co nie przystoi kobiecie - stara się pokazać różne  charaktery postaci i ich reakcje w swoich czasach.

A opis książki na okładce zaczyna się tak:

"Państwo Ramsayowie, wraz z dziećmi i kilkorgiem przyjaciół, spędzają letnie wakacje na szkockiej wyspie Skye. Mały James, najmłodszy w rodzinie, marzy o wyprawie do latarni..."

I w sumie o tym jest ta książka :)

Literatura Virgnii Woolf ma swój urok, ale lepiej zabrać się za nią gdy:

-po pierwsze - chcemy się wyciszyć, zrelaksować;

-a po drugie - nic nas nie rozprasza.

Gdy nie ma tych dwóch warunków lepiej odłożyć na jakiś czas książkę i zabrać się za nią kiedy indziej.

Moja ocena: 4.5/6

PS. A Pani Dalloway postanowiła mnie jednak odwiedzić - wkrótce :)

sobota, 5 marca 2011

Różne ciekawe dla mnie zapowiedzi książek


Tysiąc wspaniałych słońc Khaled Hosseini

Tytuł oryginalny: A Thousand Splendid Suns
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Anna Jęczmyk
ISBN: 978-83-7659-339-5
Wydawnictwo: Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz
Oprawa: miękka
Format: A5
Liczba stron: 432
Data wydania: 11 marca 2011r.

O tej książce pisałam już jakiś czas temu o tutaj, byłam nią zachwycona i dalej jestem. 

Wznowienie wydania na 11 marca tego roku planuje Wydawnictwo Albatros Andrzeja Kuryłowicza.

Szkoda trochę, że ponownie miękka okładka, ale myślę, że w cenie będzie to odzwierciedlone ( mam przynajmniej taką nadzieję). 

Druga pozycja, która mnie zainteresowała z newslettera to Ciało Tess Gerritsen. 

Nic jeszcze nie czytałam tej autorki, choć podczytywałam ciekawe recenzje tu i ówdzie. Być może czas by się było zainteresować :) Zwłaszcza, że lubię thrillery medyczne. 

CIAŁO
Tess Gerritsen
Tytuł oryginalny: Girl Missing
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Elżbieta Piotrowska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz
Liczba stron: 320


Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-7659-334-0
Format: S6


Oprawa: twarda z obwolutą
ISBN: 978-83-7659-335-7
Format: S6
Data wydania: 9 marca 2011r.

Zastanawiam się jeszcze nad autorem Nicholas Sparks, ale wydaje mi się, że to takie romansidło trochę. :/ Na razie nie mam na nic takiego ochoty.

Z Wydawnictwa Znak widziałam ciekawą książkę Eric-Emmanuel Schmitt "Trucicielka".

Myślę, że po tym autorze można spodziewać się pewnego dobrego poziomu :)

Może nie każdemu jego styl się podoba, ale ja po Oskarze i pani Róży wsiąkłam w jego opowiadania.

Na pewno przeczytam jak tylko będę miała ją w rękach.

Książka ma ok. 250 stron, więc liczę, że zajmie mi kilka wieczorów.

Z innych newsletterów, do których się zapisałam na razie nic mi się nie rzuciło w oczy ciekawego, ale też nie śledzę wszystkich wydawnictw, raczej śledzę Wasze blogi, by podpatrzeć co ciekawego u Was króluje na półkach. 

Albo też czytam komentarze :) z nich też można bardzo ciekawe książki od osób, które przeczytały i polecają wyłuskać.

Co do czytania na razie u mnie w rękach Virginia Woolf, jeszcze nie wiem czy się polubimy. To taka literatura spokojna, miła i skupiona na opisach osób, sytuacji czy też zachowań. 

A może to dopiero taki początek, zobaczymy :)

A ostatnio w telewizji same moje ulubione bajki :) aż nie wiem na co się przełączyć. Bo i Wall-E, Madagaskar 2 i Epoka Lodowcowa. Szkoda tylko, że stacje zamiast mieć jednego odbiorcę ( czyli mnie) na nich wszystkich postanowiły trochę ze sobą porywalizować i puściły w tym samym czasie. :( 

Dobrze, że są powtórki i właśnie przy jednej siedzę :D Spokojnego weekendu.