poniedziałek, 9 stycznia 2012

Monolog nad istnieniem Boga - Bóg urojony Richard Dawkins


"Bóg urojony" Richard Dawkins
Wydawnictwo CiS
ISBN 978-83-85458
502 str ( + przypisy, które również trochę stron zajmują)


Dawno już się nie naczekałam tak długo na książkę.

Nie pamiętam też, kiedy zapłaciłam jakąkolwiek karę za przetrzymanie książki ponad termin wypożyczenia.

Na tę książkę czekałam bodajże prawie rok od momentu jej rezerwacji - jak widać, nie tylko ja chciałam ją przeczytać.

Karę również będę musiała zapłacić, bo przez brak czasu na czytanie przetrzymałam ją troszkę.

Ale z drugiej strony, jeżeli ponownie miałabym na nią czekać tyle samo czasu, to jednak wolałam zapłacić teraz  i doczytać ją do końca.

Styczność z tym autorem miałam już wcześniej, czytając jego książkę pod tytułem "Samolubny gen", gdzie dość ciekawie nakreślił koncepcję, iż to nie my, ludzie, jesteśmy "pępkiem tego świata", lecz to geny są swoistymi "pasożytami" i to ich przetrwanie najbardziej się liczy.

Przynajmniej tak ją odebrałam, a skoro pamiętam ją jeszcze do dzisiaj ( czytałam ją w szkole średniej) musiała wywrzeć na mnie spore wrażenie.

Ale wracając do autora i książki. 


Richard Dawkins to zagorzały ateista i krytyk religii bez względu na to, czy jest to chrześcijaństwo, protestantyzm, hinduizm, buddyzm czy też jakikolwiek innych ruch religijny.

Uważa on, że religia niepotrzebnie wprowadza konflikty pomiędzy ludźmi. Nie podoba mu się również indoktrynowanie małych dzieci, które nie będąc w stanie zrozumieć treści religii są wychowywane według wyznawanych wierzeń ich rodziców.

Książka Bóg urojony to próba przekonania czytelnika, że tak naprawdę nie ma żadnych, ale to żadnych dowodów, które by potwierdzały istnienie Boga.

Autor prowadzi ciekawą polemikę z treściami przedstawionymi m.in. przez Biblię: Stary i Nowy Testament. Przedstawia swoje argumenty popierające hipotezę, że Boga nie ma.

Myślę, że osobom uważającym się za osoby wierzące przeczytanie tej książki nie zaszkodzi, a być może skłoni do przeczytania Biblii czy też innej księgi ich religii, zaś osobom, które nie wierzą pozwoli znaleźć w książce również coś dla siebie.

Początek książki czytało mi się dość mozolnie, ale od pewnego momentu zaczęło robić się ciekawiej i tak już zostało do końca.

Książka wzbudza kontrowersje, choć obecnie chyba mniejsze niż kiedyś.

Czy warto przeczytać?
Musicie ocenić sami.
Ja nie uważam, że był to czas stracony.

Moja ocena: 4.5/6


PS.

Swego czasu, będąc jeszcze uczennicą szkoły podstawowej, byłam niezmiernie zdziwiona znajomością Biblii koleżanki, która należała do Świadków Jehowy. Ja do tej pory jej w całości nie przeczytałam, choć podejmowałam już kilka prób.

4 komentarze:

  1. Witam :)

    Ja również czytałam tę książkę, ale nie musiałam na nią czekać, w mojej filii nie było na nią zapotrzebowania, że tak powiem... Wielu ludzi zarzuca tej pozycji, jak i jej autorowi przesadę* w pewnych kwestiach, jedni pieją z zachwytu, inni negują, jako stratę czasu, bez wątpienia czytelnicy są skrajnie podzieleni w jej ocenie. Ja jednak świetnie się przy niej bawiłam. Wprawdzie nie uważam, aby mogła mocno wierzącą osobę - zgodnie z zamierzeniem Richarda - odwieść od wiary, ale też nie jest bezwartościową lekturą. Tak dla jednej, jak i drugiej strony, warta jest przeczytania, choćby po to, aby samemu sprawdzić siebie, po której właściwie stoimy stronie. Jeśli chodzi o mnie, Richard tylko umocnił mnie w paru kwestiach, inne były mi znane, ale ponad wszystko, świetnie się ją czyta, ileż to razy nieomal płakałam ze śmiechu. Fajnie, że ktoś z bloggerów miał jaja aby o niej napisać. Ubiegłaś mnie w tej materii, sama napiszę o niej za jakiś czas. Ps. Ładny szablon ;D

    Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi niezwykle interesująco!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie czytałam, ale chyba sobie daruję. Generalnie śmieszą mnie zawsze przekonywania ateistów, że Bóg nie istnieje - bo tak jak piszesz, wierzący i tak raczej zdania nie zmieni. Może bym przeczytała z ciekawości, gdyby była o połowę krótsza :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Raczej nie sięgnę, bo i tak swojego zdania co do religii nie zmienię... chociaż jestem trochę ciekawa jakich argumentów użył autor.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są zawsze mile widziane:)