Niesamowity Tennessee Williams i jego dzieła na ekranie
Przyznam się, że nie znam ani jednej książki napisanej przez tego autora. Ale poznamy się Panie Tennessee z Pańską literaturą już niedługo.Trafiłam zamiast tego na ciekawy zbiór filmów - 5 w 1. Filmy z tej zbieraniny to w większości już klasyka.
"Tramwaj zwany pożądaniem" widziałam już drugi raz, tym razem starałam się obejrzeć go w wersji oryginalnej. Oglądając go stwierdziłam, że wiele jakoś pominęłam i za drugim razem odkrywam więcej wątków w fabule.
Zazwyczaj nie oglądam dodatków typu "jak to kręcono", ale że tutaj jest to osobna płyta - przyznam zaintrygowało mnie to bardzo i obejrzałam wszystko. Szkoda, że do gry nie dopuszczono aktorki teatralnej, która brała udział razem z pozostałymi aktorami w sztuce. Postawiono natomiast na gwiazdę, którą znała publiczność. Nie wiem czy wyszło gorzej czy też lepiej, ale na pewno było to niezbyt fair zagranie.
Na uwagę zasługuje też inne dzieło Williamsa Tenessee czyli "Kotka na blaszanym dachu". Świetnie zagrany film - bawiłam się przy nim doskonale.
"Rzymska wiosna Pani Stone" - komedia, a może i po części dramat kobiety światowej, która nie potrafi zaznać szczęścia. W swoich poszukiwaniach poznaje Paolo - przystojnego utrzymanka. Mimo, że wie, co to za jeden, lgnie do niego jak ćma do światła. I jak to bywa poparzy sobie skrzydełka, choć zakończenie przyznam można różnie rozpatrywać.
"Noc Iguany" - przewrotna komedia z dobrym zakończeniem. Lekka i przyjemna. Na pewno za drugim oglądnięciem znalazłabym jeszcze coś w niej ciekawego.
I ostatni film, który mnie do siebie nie przekonał. Cóż, nie dałam mu szansy i po 20 minutach wyłączyłam. Choć może jeszcze do niego wrócę. "Słodki ptaku młodości" - nawet Paul Newman Ci nie pomógł. :)
Tramwaj zwany pożądaniem - klasyka
OdpowiedzUsuńKupiłam sobie na jesieni "Tramwaj zwany pożądaniem" i teraz czeka na odpowiedni moment, aż mi ochota przyjdzie na czytania. A że ostatnio czytam i czytam coraz więcej, to nadrabiam sporo zaległych, kupionych i odłożonych na półkę lektur.
OdpowiedzUsuńA ja Słodkiego Ptaka Młodości sobie chwalę i bardzo go lubię. Jest świetny! A ze względu na niewyraźne "mówienie pod nosem" Brando nie podjęłabym oglądać "Streetcar ..." w oryginale; w dodatku kopia, którą oglądałam miała fatalny dźwięk.
OdpowiedzUsuńŚwietne utwory i ich ekranizacje :)
OdpowiedzUsuń@blannche - drugie podejście do tego filmu niedługo :) Tylko nastrój muszę mieć lepszy niż ostatnio. Jak się już raz obejrzało film i wiadomo o co w nim chodzi to i oryginalna wersja nie taka straszna.
OdpowiedzUsuń