poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Blondynka śpiewa w Ukajali Beata Pawlikowska


Na książkę trafiłam, gdyż bardzo spodobał mi się tytuł :) A ponieważ pani Pawlikowskiej nic jeszcze nie czytałam stwierdziłam - czemuż by nie? 

Pani Beata opowiada o swojej podróży poprzez Amerykę Południową, która to miejscami doprowadzała mnie do częstych wybuchów śmiechu. Bo jak tu się nie uśmiechać czytając opis o karaluchu amazońskim - wielkim jak zając ( oj ja bym takiego widoku chyba z takim spokojem nie zniosła) , o zdziwieniu mieszkańców, na niektóre zachowania blondynki, a także o dziwieniu się i blondynki, na niektóre wydawałoby się dziwne zachowania mieszkańców.

"Spuściłam skromnie oczy. Być blondynką w Ameryce Południowej oznacza czasem, że jest się w centrum zainteresowania; a nawet - nie waham się użyć tego słowa -podziwu. Niebieskie oczy, jasne włosy i bardzo jasna cera natychmiast się wyróżnia wśród Latynosów i Indian o śniadych twarzach, kruczoczarnych fryzurach i ciemnobrązowych oczach. Spuściłam, więc oczy i w tym samym momencie napotkałam inne: czarne, okrągłe, błyszczące jak dwa guziczki i osadzone w przerażającej mordzie.

Na mojej nodze siedział potwór.

Co to jest: czarne, błyszczące, wąsate i ubrane w chitynowy pancerzyk ? To jest karaluch.

A co to jest: wielkie jak zając, wąsate jak sum i uzbrojone w czarny pancerz z chityny? To jest karaluch amazoński.

Na chwilę świat się zatrzymał. Ludzie dookoła wstrzymali oddechy. Ja poczułam się jak kawał drewna sztywny ze zdumienia. Karaluch poruszył wąsami i wtedy uświadomiłam sobie, że poruszał tymi wąsami wcześniej, w identyczny sposób, a ja myślałam, że to czułe dotknięcia porannego słońca.

Spojrzałam mu prosto w oczy. Nagle drgnął i uciekł. Poczułam tylko lekki galop na skórze..."

Bardzo dobrze mi się czytało i żałuję tylko, że książka nie miała żadnych zdjęć :( i była dość krótka.

Moja ocena: 5,5/6

1 komentarz:

  1. To chyba jedna z jej pierwszych książek, szkoda, że bez zdjęć..

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są zawsze mile widziane:)